Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy ci ludzie słuchają mnie ślepo. Na jeden mój znak założą panu łańcuch na szyję...
— Łańcuchy się zrywają.
— ...I rzucą pana przez poręcz na dziesięć mil od brzegu...
— Umiem pływać.
— Dobrze powiedziane — rzekł Lupin, śmiejąc się. Przepraszam, uniosłem się. Wybacz pan i kończmy. Rozumie pan, że szukam środków koniecznych dla bezpieczeństwa mego i mych przyjaciół?
— Rozumie się — wszelkich środków, ale są bezużyteczne.
— Zgoda. Jednak nie ma mi pan za złe, że je przedsiębiorę.
— To pana obowiązek.
— Dobrze.
Lupin otworzył drzwi i zawołał kapitana i dwu majtków. Ci schwycili Anglika i przetrząsnąwszy naprzód jego kieszenie, związali mu nogi i przymocowali do łóżka kapitana.
— Dosyć! — rozkazał Lupin. — Doprawdy tylko pański upór i wyjątkowa donio-