Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny, obezwładniony i zapakowany na dno okrętu, przeszedł pomost i podążył za Lupinem do kajuty kapitana.
Była obszerna, wyszukanej czystości, lśniąca od werniksowanych ścian i błyszczącej miedzi.
Lupin zamknął drzwi i bez wstępów, poprostu rzekł do Holmesa:
— Co pan wie naprawdę?
— Wszystko.
— Wszystko? — wylicz pan.
Nie było już w jego głosie tej uprzejmości nieco ironicznej, którą zachowywał dawniej wobec Anglika. Był to ton rozkazujący człowieka, który nawykł rozkazywać i nawykł, że każdy skłania się przed nim, choćby to był sam Sherlock Holmes.
Zmierzyli się wzrokiem, jak wrogowie, teraz wrogowie otwarci i zaciekli.
Nieco podniecony Lupin zaczął:
— Otóż kilka razy już spotykam pana na mej drodze. Mam tego już dość, i mam już dosyć marnowania czasu na usuwaniu sideł, które mi pan zastawia. Uprzedzam więc pana, że moje postępowanie z panem