Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lufa rewolweru dotknęła pukla jej włosów — szepnęła:
— Ah! ten Maks taki nieostrożny! Na takiej drodze możemy wywrócić się.
Holmes schował rewolwer do kieszeni i chwycił klamkę drzwiczek, gotów skoczyć mimo szaleństwa takiego kroku.
— Uważaj pan! — zawołała Klotylda — automobil jedzie za nami.
Wychylił się. Inny powóz dążył istotni ich śladem, ogromny, sprawiał wrażenie czegoś dzikiego swym przodem koloru krwi — w głębi mieściło się czterech ludzi, otulonych w wielkie futra.
— Trudno — pomyślał — jestem dobrze strzeżony. Poczekajmy.
Skrzyżował ręce na piersiach z dumną uległością tych, co się poddają, kiedy los się zwraca przeciwko nim — i czekał. I podczas gdy przejeżdżano Sekwanę, gdy mijano Suresnes, Rueil, Chatou — on nieruchomy, zrezygnowany, pan siebie i swej goryczy, rozmyślał tylko jakim cudem czy czarem Arsen Lupin znalazł się na miejscu palacza? Aby poczciwy chłopiec, którego sobie obrał dziś rano na bulwarze, mógł być