Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie powiedziałem, że pani go zamordowała. Baron miewał napady furyi, które jedna siostra Augusta umiała uspokoić. Mam tę informacyę od niej samej. W jej nieobecności, zapewne on się rzucił na panią i w czasie walki, broniąc swego życia pani go uderzyła. Przerażona tym faktem, dzwoniła pani i uciekła pani, nawet nie zdążywszy zerwać z palca ofiary niebieskiego dyamentu, który był celem pani zabiegów. Po chwili przyprowadziła pani jednego ze spólników Lupina, służącego z sąsiedniego domu, przenieśliście barona na jego łóżko, uporządkowaliście pokój... zawsze nie ośmielając się wziąć niebieskiego dyamentu. Oto co było. A więc powtarzam, pani nie zamordowała barona, jednak pani ręce zadały mu cios śmiertelny.
Splotła je na czole te długie, wytworne, białe ręce i trzymała je tak długo nieruchoma. Wreszcie puszczając palce, odsłoniła twarz bólem zmienioną i rzekła:
— I to wszystko, co pan ma zamiar powiedzieć memu ojcu?
— Tak i powiem mu jeszcze, że mam jako świadków: pannę Gerbois, która pozna