Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pokoju. Po chwili poszukiwania portier odrzekł bardzo zdziwiony:
— Ależ panie, pan się wyprowadził z tego pokoju...
— Ja? — Jakto?
— Dziś rano pański przyjaciel wręczył nam list...
— Jaki przyjaciel?
— Jeden pan który nam przyniósł list od pana... Zaraz, pański bilet wizytowy przy nim dołączony. Oto są.
Wilson je wziął. Był to naprawdę jeden z jego biletów wizytowych, a list pisany naprawdę jego pismem.
— Boże miłosierny! — szepnął — a to sztuka!... — zagadnął niespokojny.
— A rzeczy?
— Pański przyjaciel je zabrał.
— Ah! i wyście je wydali?
— Tak, bo pańska karta do tego upoważniała.
— Doprawdy... doprawdy...
I poszli obadwaj na traf szczęścia przez Pola Elizejskie, powolni i milczący. Złote słońce jesienne oblewało aleję. Powietrze było łagodne, lekkie.