Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Szkoda, początek był obiecujący. Ale ponieważ tak jest, niema co, możemy odejść.
— Odejść? A to jak?
— Według zwyczaju porządnych ludzi, którzy wychodzą drzwiami.
— Są zamknięte.
— Otworzą je.
— Kto?
— Zechciej zawołać tych dwu policyantów, którzy stoją w ulicy.
— Ale...
— Ale — co?
— To nadto upokarzające... Co powiedzą, gdy się rozgłosi, że ty Sherlock Holmes i ja, Wilson — byliśmy jeńcami Arsena Lupin?
— Cóż chcesz, mój drogi? Śmiać się będą trzymając się za boki — odrzekł Holmes tonem suchym, z twarzą obojętną. — W każdym razie nie możemy obierać sobie mieszkania w tym domu.
— I niczego próbować nie będziesz?
— Niczego.
— Jednakże człowiek, który nam przyniósł koszyk z pożywieniem, nie przeszedł