Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— W jakimże celu go napisał?
— Ah! tego nie wiem i to mnie właśnie niepokojem napełnia. Po co do djabła, zachciało mu się ciebie trudzić? Gdyby jeszcze szło o mnie, to bym zrozumiał, ale tu idzie tylko o ciebie... I sam się zastanawiam jaki interes...
— Trzeba co prędzej wracać do hotelu.
— I ja tak myślę, Wilsonie.
Podeszli do bramy. Wilson, który szedł pierwszy, chwycił za sztabę i pociągnął.
— Co to? — rzekł — zamknąłeś?
— Ależ nie, zostawiłem niedomknięte.
— Jednak...
Sherlock też pociągnął, potem zmieszany pochylił się nad zamkiem.
— Najjaśniejsze pioruny!! — zaklął. — Zamknięta! Zamknięta na klucz!
Szarpnął bramę z całej siły, potem zrozumiawszy próżność swych wysiłków, opuścił ramię bezradnie i wyrzekł dobitnie:
— Teraz wszystko rozumiem — to on! Przewidział, że wysiądę w Creil i tu mi zastawił ładną pułapkę, w razie gdybym jeszcze dziś wieczór powrócił na poszukiwania. Nadto był tak uprzejmy, że przysłał mi towarzysza niewoli. Wszystko to, abym stra-