Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co go doprowadza do stanu płynnego... i tworzy zeń jednolity kamień.
— Jakto? Mój dyament nie jest prawdziwy?
— Pani — tak, ale ten nie jest pani.
— Więc gdzież jest mój?
— W rękach Arsena Lupin.
— A ten?
— Ten był podłożony zamiast dyamentu pani, i wsunięty do flakonu pana Bleichen, gdzie go pani znalazła.
— Więc on jest podrobiony?
— Najoczywiściej podrobiony.
Znienacka zaskoczona, wzburzona, hrabina milczała, podczas gdy jej mąż niedowierzająco obracał na wszystkie strony klejnot. Wreszcie wyrzekła:
— Czyż to możliwe? Ależ czemu poprostu go nie skradziono? I jakże go wzięto?
— To właśnie będę się starał wyjaśnić.
— W pałacu Crozon?
— Nie. Wysiadam w Creil i wracam do Paryża. Tam się rozegra partya między mną a Arsenem Lupin. Jednak lepiej pozostawić go w przekonaniu, żem wyjechał.
— Jednakże...