Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ludność bierze religję lekko i wesoło. Rzucają swoje monety do wielkiej skarbonki, klaszczą w ręce, mruczą krótką modlitwę, potem obracają się do swych towarzyszy, i u wejścia świątyni rozmawiają wesoło, śmieją się i palą małe fajeczki.
Zauważyłem nawet, że często wcale nie wchodzą do wnętrza, tylko stają przed drzwiami, modlą się kilka sekund i wrzucają swój skromny datek.
....................... Akira z uśmiechem na ustach kłania się w drzwiach. Zdejmuje sandały, i wchodzi w białych przetykanych pończochach, potem kłania się drugi raz i siada delikatnie na wskazanem miejscu. Akira jest bardzo interesującym młodzieńcem; ze swoją delikatną twarzą, bez zarostu, o skórze barwy jasno-brązowej, z granatowo-czarnym włosem, spadającym mu na czoło i zasłaniającym oczy, w szerokiej, o długich rękawach szacie i białych pończochach, podobny jest raczej do japońskiej dziewczyny.
Klaszczę w ręce i każę przynieść herbatę, hotelową herbatę, którą on nazywa chińską, i podaję mu cygaro. Za cygaro dziękuje, ale „jeżeli pozwolę, to zapali swoją fajkę”. Wyciąga z za paska kasetkę z fajką, podobną nieco do woreczka z tabaką, wyjmuje z niej metalową fajkę, o główce, w której by się ledwie ziarnko grochu zmieściło, potem wyciąga z woreczka tytoń, tak misternie pocięty, że wygląda jak włos, nakłada do fajki i pali. Wciąga dym w siebie i wypuszcza nosem. Trwa