Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u tego ludu nie słyszy się podniesionego głosu w gniewie).
— Co tu macie ciekawego do widzenia — przemawia.
To przecież nie teatr.
Tu przecież niema żadnych komedyantów, żadnych siłaczy;
Cóż to za uciecha?
Nic, gość tylko.
Teraz jest czas wieczerzy, nie należy się przyglądać.
Będziecie mieli czas na patrzenie, gdy wysoki gość będzie odjeżdżał.
Z zewnątrz odzywają się słodkie, śmiejące się głosy z prośbą, ale serce gospodarza nie daje się tak łatwo skruszyć. I oni mają swoje argumenty.
— Oba-San!
— O-Kayo-San! Otwórz Shoji! Chcemy widzieć!
— Cóż to złego, przecież patrząc, nie możemy nikomu uczynić krzywdy, nie należy tak robić jak ty.
— A więc otwieraj prędzej.
Co do mnie, chętnie zaprotestowałbym przeciw takiemu postępowaniu gospodarza, gdyż niema nic obrażającego, ani przykrego w tem wpatrywaniu się niewinnej i łagodnej rzeszy ludzi, ale ponieważ widzę, że dla właściciela jest to osobiście nieprzyjemnem, nie mieszam się więc wcale. Jednak tłum się nie rusza. Przeciwnie, skupia się je-