Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I równocześnie, aby moje słowa odprzysiądz, chwyta żeglarka znowu kamień i pociera nim silnie o burt łodzi. Widząc jednak, że mnie owe widma rychłej śmierci nie odstraszają, rzuca mi do ucha magiczne słowo:
— „Same”.
Rekiny! Wszelka ochota przepłynięcia tej wielogłośnej hali opuszcza mnie natychmiast. Jedziemy dalej do Kyn-Kukedo-San, do starej groty. Słowo „Same” daje mi dostateczne objaśnienie o przykrych niespodziankach Kami-no-umi. Ale poco to długie, głośne, tajemnicze tarcie burtu kamieniem? Po nadtem wszystkiem leży jakaś dziwna surowość, która napełnia mnie nieprzyjemnem uczuciem, podobnem temu, jakie się ma, idąc pustą ulicą, pełną tajemniczych cieni. Najpierw mówi żeglarka, że tarcie owo jest tylko dla wywołania szczególnego echa, ale po kilku skrzyżowanych, ostrożnych pytaniach, dowiaduję się bardziej tajemniczej, groźnej przyczyny. Wszyscy żeglarze, obojej płci robią tutaj to samo, w chwili, gdy znajdują się w miejscu niebezpiecznem, albo w miejscach, które według podań nawiedzane są przez koboldów.
Z groty Kamis wracamy się ćwierć mili wstecz i płyniemy wprost do ogromnego, prostokątnego wrębu, długiej, czarnej ściany skalistej. Bezpośrednio przedtem wystrzela z morza kolosalna, ciemna skała, obrzucona białym grzebieniem piany. Objechawszy ją, wjeżdżamy na cichą, cienistą wodę, w cień — olbrzymiej rozpadliny urwistego wybrzeża i nagle,