Strona:Lafcadio Hearn - Czerwony ślub i inne opowiadania.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mię jej obwisło, oczy przymknęły się z dziwnym uśmiechem i padła na ziemię zanim ją mógł złapać.
Chciał ją podnieść.
Ale coś pękło w tem delikatnem życiu.
Nie żyła…
Rozpoczęło się biadanie, płacz, nadaremne obsypywanie pieszczotliwemi imionami i bieganina za doktorami. Ona zaś leżała biała, cicha, piękna, pozbywszy z twarzy wszelkiego wyrazu bólu i cierpienia, a uśmiechnięta, jak w dzień ślubu.
Z publicznego szpitala przybiegło dwóch doktorów — dwóch japońskich lekarzy wojskowych. Bez ceremonji zadali kilka twardych, bezwzględnych pytań — pytań, które do żywego cięły duszę męża. A potem powiedzieli mu prawdę zimną i ostrą — jak stalowe ostrze — i zostawili go wraz z umarłą.

Dziwiono się, że nie został kapłanem — co byłoby najlepszym dowodem, że się w nim sumienie obudziło. Przesiaduje do dziś dnia wśród swych sztuk jedwabiu z Kijoto i posążków bogów z Osaka — poważny i milczący. Pomocnicy handlowi mówią, że jest dobrym pryncypałem — nigdy do nikogo szorstko nie odezwie się. Nieraz pracuje długo w nocy. Mieszkanie zmienił. W ładnym domku, w którym kiedyś mieszkała Haru, mieszkają dziś obcy ludzie — a jego właściciel nigdy się w nim nie pokazuje. Może dlatego, że obawia się zobaczyć nikły cień, układający kwiaty lub, z wdziękiem lilji, pochylający się nad złotemi rybkami w sadzawce. Ale, gdziekolwiek mieszkał, zawsze w cichych godzinach spoczynku czuł przy sobie czyjąś bezszelestną obecność — szyjącą, prasującą, i starającą się jak najpiękniejszemi uczynić szaty, które on kiedyś wkładał poto, aby ją zdradzić. A czasami — i to właśnie w najruchliwszych chwilach jego ruchliwego życia — zgiełk wielkiego magazynu nagle