Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzień, kiedy cały świat zda sobie z tego sprawę. Słuchałem już wielu opowiadań w życiu, lecz nigdy jeszcze nie byłem tak zachwycony, jak teraz, słuchając tej starej historji, którą znam od kolebki. Czy zechcesz spełnić jeszcze jedną prośbę?
— Naturalnie — zawołała uradowana Historynka.
— Wyrecytuj mi całą tabliczkę mnożenia — zażądał Campbell.
Spojrzeliśmy nań ze zdziwieniem. Nic dziwnego, że wszyscy uważali pana Campbella za dziwaka. Co mu zależało na wyrecytowaniu tabliczki mnożenia? Nawet Historynka była tem zaskoczona, zaczęła jednak z powagą od „dwa razy dwa“, aż doszła do „dwadzieścia razy dwadzieścia“. Recytowała z prostotą, lecz głos jej brzmiał coraz inaczej, a twarzyczka wyrażała coraz większe zmęczenie. Nigdybyśmy nie przypuszczali, że w tabliczce mnożenia może być tyle poezji. Gdy skonstatowała fakt, że „trzy razy trzy“ jest dziewięć, otworzyliśmy usta, a gdy doszła do „pięć razy sześć“, łzy nam nadbiegły do oczu. „Osiem razy siedem“ wydało nam się tragedją, o jakiej po raz pierwszy słyszeliśmy, a „dwanaście razy dwanaście“ zabrzmiało, jak fanfara obwieszczająca zwycięstwo.
Pan Campbell skinął z zadowoleniem głową.
— Wiedziałem, że to potrafisz — rzekł. — Kiedyś znalazłem w książce takie zdanie: „Jej głos czynił nawet z tabliczki mnożenia poezję!“ Pomyślałem o tem, gdy usłyszałem twój głos. Nie wierzyłem w to dotychczas, lecz teraz wierzę.
Po chwili pożegnał się z nami.
— Widzicie — triumfowała Historynka, gdyśmy wracali do domu — że nigdy nie należy bać się ludzi.