Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

taksamo wyraźny i przejmujący do głębi, — ludzie zaczęli mówić, że widują Emilję od czasu do czasu, oczekującą wśród białych brzóz. Nikt nie wiedział, kto pierwszy rozniósł tę pogłoskę, lecz w każdym razie widziało ją kilka osób. Dziadek też ją widział, gdy był jeszcze małym chłopcem, a pozatem widziała ją raz jeden moja mama.
— A ty ją kiedyś widziałaś? — zapytał Feliks sceptycznie.
— Nie, ale zobaczę ją napewno, jak uwierzę w to, że się zjawia — wyznała szczerze Historynka.
— Jabym tam nie chciała jej zobaczyć. Bałabym się — wyszeptała Celinka z drżeniem.
— Właściwie niema się czego bać — zapewniła ją Historynka. — Przecież to nie jest żaden obcy duch. To jest nasz duch rodzinny, więc nam żadnej krzywdy nie rządzi.
My tacy pewni tego nie byliśmy. Duchy są istotami wszelkich możliwości, choćby to nawet były nasze duchy rodzinne. Dla nas opowiadanie Historynki teraz stało się jeszcze bardziej rzeczywiste. Byliśmy zadowoleni, że nie słuchaliśmy tego opowiadania wieczorem. Czyżby możliwy był powrót do domu poprzez ciemności, poprzez zagradzające gałęzie drzew w starym sadzie? I teraz każde z nas lękało się obejrzeć, bo anuż dostrzeże pod drzewem wuja Aleca, kuzynkę Emilję w blado-błękitnej sukni! Lecz ujrzeliśmy tylko Felę, biegnącą przez zielony trawnik, ze złocistemi lokami rozsypującemi się na ramiona.
— Fela jest zmartwiona, że mogła czegoś nie dosłyszeć — zauważyła Historynka głosem spokojnym, lecz ubawionym. — Już śniadanie gotowe, Felu? czy też będę miała jeszcze czas opowiedzieć chłopcom historję o Poecie, Który Został Pocałowany?
— Śniadanie jest gotowe, ale mamy dość czasu, do-