Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czy, śpiewała na tem wzniesieniu najwcześniejsze swoje piosenki.
Historynka wdrapała się na występ, usiadła na krawędzi i spojrzała na nas. Pat przysiadł skromnie u stóp kolosa i począł troskliwie myć pyszczek swemi przedniemi czarnemi łapami.
— A teraz opowiedz nam historję o tym sadzie — zaproponowałem.
— Istnieją aż dwie jednakowo ważne historje — rzekła Historynka. — Opowieść o Poecie, Który Został Pocałowany, i opowieść o Rodzinnym Duchu. Którą z nich mam wam opowiedzieć?
— Obydwie — rozsądził kwestję Feliks — ale najprzód opowiedz o duchu.
— Sama nie wiem. — Historynka spojrzała na z powątpiewaniem. — Właśnie tę historję powinno się opowiadać o zmierzchu, przy zapadających cieniach wieczoru. Wówczas ze strachu dusze wam by z ciał wyskoczyły.
Przyszło nam na myśl, że o wiele będzie przyjemniej, jak dusze z ciał nie „powyskakują“ i jednogłośnie wypowiedzieliśmy się za historją o Rodzinnym Duchu.
— Historje o duchach są o wiele przyjemniejsze podczas dnia — oświadczył Feliks.
Historynka rozpoczęła opowiadanie, my zaś słuchaliśmy chciwie. Celinka, która już uprzednio słyszała historię kilka razy, teraz była taksamo, jak my rozgorączkowana. Wyznała mi potem, że wszystko jedno, ile razy Historynka coś opowiada, bo za każdym razem opowiadanie jej jest nowe i tak zajmuje, jakby się je słyszało po raz pierwszy w życiu.
— Dawno, dawno temu — zaczęła Historynka głosem przyćmionym nieco — nawet przedtem jeszcze, nim się