Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/358

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

centy był rzymskim katolikiem, stałby się napewno mnichem, lecz ponieważ był Prezbiterjaninem, mógł się tyldobrowolnie umartwiać.
— Tak, ale waszego wuja Rogera nigdy djabeł nie poklepał po ramieniu i nie nazwał go „braciszkiem“, — uśmiechnął się Piotrek. — Gdyby miał kiedy w życiu taką przygodę, napewno nie byłby teraz taki wesoły.
— Na miłość boską, — zawołała Fela, zniecierpliwiona do ostateczności, — moglibyście już przestać mówić o... o takich rzeczach wśród nocy. Jestem tak przestraszona, że słysząc kroki ojca za nami, nam wrażenie, że to właśnie stąpa to „coś“. Pomyślcie tylko, to przecież idzie mój własny ojciec!
Historynka objęła ją ramieniem.
— Uspokój się, — szepnęła pocieszająco. — Opowiem wam inną historię i taką piękną, że wkrótce wszyscy zapomnicie o djable.
Opowiedziała nam jedną z najpiękniejszych bajek Andersena, a czar jej głosu wypłoszył do reszty dręczący nas lęk; teraz nawet obok ciemnej otchłani lasu przeszliśmy z zupełnym spokojem, zapominając o wszelkich złych duchach. Tuż przed nami z pobliskiego wzgórza wyłaniało się światełko z okna starej kuchni Kingów, witając nas i otwierając ku nam przyjaźnie ramiona.