Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dał przytem, jak będąc w obcych krajach, tęsknił strasznie za przezroczystą wodą z naszego źródełka. Widzicie więc, że nasze źródełko posiada już nawet pewną sławę.
— I widzę kubek taki sam, jak tamten, którego używano za czasów ojca — zawołał Feliks, wskazując staroświecki kubek z niebieskiej porcelany, stojący na małej półeczce wyciosanej w kamieniu.
— To jest przecież ten sam kubek — odparła Historynka z zapałem. — Czyż to nie jest nadzwyczajne? Kubek ten był tutaj przed czterdziestu laty, setki ludzi z niego piło i dotychczas się nie potłukł. Ciotka Julja upuściła go raz do źródełka, ale go wyłowiono i wcale się nie uszkodził z wyjątkiem tej maleńkiej skazki na brzegu. Mam wrażenie, że posiada on pewien związek z szczęściem rodziny Kingów, taksamo jak szczęście Edenhall’ów w poezji Longfellow’a. Jest to ostatni kubek z wyprawnego serwisu babci King. A jej najlepszy serwis przetrwał jeszcze do dzisiaj, ma go u siebie ciotka Oliwja. Musicie poprosić, żeby go wam kiedyś pokazała. Śliczny jest, z czerwonemi jagodami dookoła i z śmiesznym malutkim dzbanuszkiem do śmietanki. Ciotka Oliwja używa go tylko podczas jakichś specjalnych rodzinnych uroczystości.
Napiliśmy się wody błękitnym kubkiem i ruszyliśmy na poszukiwanie naszych „drzewek urodzinych“. Ku wielkiemu rozczarowaniu skonstatowaliśmy, że były zupełnie duże i rozrośnięte. Byliśmy pewni, że zastaniemy je bardziej pasujące do nas wzrostem i skromnym wyglądem.
— Twoje jabłka są wyśmienite do jedzenia — zwróciła się do mnie Historynka — ale jabłka Feliksa są tylko możliwe do placków. Tamte dwa wielkie drzewa w głębi, zwane są drzewami bliźniaczemi. Są to drzewa mojej matki i wuja Feliksa. Jabłka z nich są takie słodkie, że nikt ich nie może jeść, oprócz nas dzieci i francuskich najemni-