Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Modlił się żarliwie, aby mógł jeść cierpkie jabłka bez skrzywienia i gdy tak modlił się trzy wieczory, następnego dnia zjadł już prawie całe jabłko, nie skrzywiwszy się ani razu, lecz przy ostatnim kęsie nie wytrzymał. Niezniechęciło go to jednak absolutnie.
— Jeszcze jedna, czy dwie modlitwy, a napewno będę mógł zjeść całe jabłko, — pocieszał się.
Nie urzeczywistnił jednak tego pragnienia. Mimo modłów i bohaterskich wysiłków, zawsze ostatni kęs musiał go zawieść. W pewnych kombinacjach nawet praca i wiara niezawsze zda się na coś. Przez dłuższy czas Feliks nie mógł tego zrozumieć, zgłębił dopiero tajemnicę, gdy pewnego dnia przyszła do niego Celinka i powiedziała, że Piotrek modli się przeciwko niemu.
— Codziennie modli się, abyś nigdy nie mógł zjeść kwaśnego jabłka bez skrzywienia, — opowiadała. — Powiedział o tem Feli, a Fela mnie powtórzyła. Zresztą zaznaczyła, że odrazu go o to podejrzewała. Uważam, że straszna jest taka modlitwa i powiedziałam jej to całkiem szczerze. Chciała wziąć ode mnie słowo, że ci tego nie powtórzę, ale ja jej słowa nie dałam, bo uważam, że powinieneś wiedzieć o wszystkiem.
Feliks był strasznie oburzony i przygnębiony jeszcze bardziej.
— Nie rozumiem, dlaczego Pan Bóg nie miałby wysłuchać moich próśb, tylko prośby Piotrka, — wołał z goryczą. — Ja przecież przez całe życie chodzę do kościoła, a Piotrek zaczął chodzić dopiero tego lata. Bardzo byłoby to nieładnie ze strony Pana Boga.
— Ach, Feliksie, nie powinieneś tak mówić, — zgorszyła się Celinka. — Wszystko, co Pan Bóg robi jest ładne. Powiem ci, co ja w tem wszystkiem podejrzewam.