Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wuj Alec. — Nazywa się Piotrek Craig i w rzeczywistości jest bardzo miłym chłopcem, ale jednocześnie nie powodzi mu się dziwnie.
— Chce być narzeczonym Feli — włącił Dan przebiegle.
— Nie gadaj głupstw, Dan — zgromiła go surowo ciotka Janet.
Fela odrzuciła wtył swe złote loki i obdarzyła Dana wcale niesiostrzanem spojrzeniem.
— Nie wyglądam na taką, któraby miała za narzeczonego chłopca do posług — zauważyła.
Dostrzegliśmy, że jej gniew był całkiem szczery, nie udawany. Najwidoczniej Piotrek nie należał do tych wielbicieli, z których Fela mogła być dumna.
Byliśmy obydwaj bardzo głodni, a gdy już zjedliśmy wszystkiego dosyta, uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy również bardzo zmęczeni — zbyt zmęczeni nawet, aby zwiedzać teraz rodzinne domostwo, o czem tak marzyliśmy, nie bacząc na ciemności.
Mieliśmy największą ochotę udać się na spoczynek. Zaprowadzono nas nagórę do tego właśnie pokoju, wychodzącego na wschód, który niegdyś ojciec zajmował. Dan miał dzielić z nami ten pokój, śpiąc we własnem łóżku, w przeciwległym kącie. Prześcieradła i poduszki pachniały lawendą, a przykryto nas jedną z kołder, haftowanych jeszcze przez babcię King. Okno było otwarte i słyszeliśmy żaby rechocące w moczarach nad strumykiem. Oczywiście niejednokrotnie słyszeliśmy rechotanie żab w Ontario, lecz żaby z Wyspy Księcia Edwarda rechotały bardziej melodyjnie i zawodząco. Wszystko to posiadało urok starej rodzinnej tradycji i opowiadania, których nasłuchaliśmy się tak wiele, owiewały swoistym urokiem to, co teraz nas otaczało. Był to dom Kingów — dom naszego ojca —