Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tofel, załamując swe wilgotne dłonie... — ale Montague wcale się nie zjawił!
Doznaliśmy teraz takiego uczucia, jakbyśmy należeli do grona owych oczekujących gości.
— Co mu się stało? Czy umarł? — zapytał Feliks.
Historynka westchnęła, sięgając znowu po kartofel.
— Wyobraźcie sobie, że nie, chociaż może właśnie tak byłoby lepiej, bo zakończyłoby się wszystko przyzwoicie i romantycznie. Nie, stało się coś o wiele gorszego. Poprostu uciekł, bo miał straszne długi! Postąpił, jak łotr, mówi zawsze ciotka Janet. Nawet słowa nie napisał do Racheli i nigdy już o nim więcej nie słyszała.
— Świnia! — wybuchnął oburzony Feliks.
— Oczywiście Rachela została ze złamanem sercem. Gdy dowiedziała się dokładnie o tem, co się stało, zebrała całą swoją wyprawę, cały swój zapas bielizny i niektóre prezenty otrzymane od znajomych i to wszystko zapakowała do tej starej niebieskiej skrzyni. Potem wyjechała z powrotem do Montrealu i zabrała z sobą klucz. Więcej już nigdy nie wróciła na Wyspę — przypuszczam, że nie mogła wrócić, bo zaznała tu zbyt wiele przykrości. Do tychczas mieszka w Montrealu i nigdy zamąż nie wyszła. Jest już teraz starą kobietą, bo ma już prawie siedemdziesiąt pięć lat. A tej skrzyni od tego czasu nigdy nie otwierano.
— Dziesięć lat temu mama pisała do kuzynki Racheli, — odezwała się Celinka, — prosząc ją, aby otworzyła skrzynię i przekonała się, czy niema tam moli. W skrzyni od tyłu jest taka duża dziura, że palec można wsadzić. Kuzynka Rachela odpisała, że pozwala mamie otworzyć skrzynię i że z temi rzeczami mama może zrobić, co jej się żywnie podoba. Zaznaczyła przytem, że wolałaby sama nie dotykać tych rzeczy i pozostawić je tak, jak