Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ufarbowałam je.
— Ufarbowałaś? Ufarbowałaś włosy? Aniu, czyś ty nie wiedziała, że to czyn bardzo naganny?
— Owszem, wiedziałam, że to niewłaściwe — przyznała Ania. — Ale pomyślałam sobie, iż warto raczej popełnić coś trochę niewłaściwego, aby się wreszcie pozbyć czerwonych włosów. Obliczyłam wszystko, Marylo, i postanowiłam być niezmiernie staranną pod innemi względami, aby w ten sposób wyrównać ten błąd.
— Co prawda — rzekła Maryla ironicznie — gdybym się zdecydowała ufarbować włosy, ufarbowałabym je przynajmniej na jakiś ludzki kolor. Nie uczyniłabym ich zielonemi.
— Ależ ja nie miałam zupełnie zamiaru ufarbować je na zielono — broniła się Ania ze łzami w oczach. — Jeśli postąpiłam niesłusznie, pragnęłam przynajmniej osiągnąć tym sposobem jakąś korzyść. On mnie zapewnił, że włosy moje zyskają wspaniałą kruczą barwę... twierdził tak z największą stanowczością. Jakże mogłam wątpić o prawdzie słów jego, Marylo? Wiem dobrze, jak to boli, gdy nie ufają naszym słowom. I pani Allan powiada, że nie należy nigdy wątpić o czyjejś uczciwości, jeśli się niema na to dowodów. Teraz mam już dowód... zielone włosy to dowód, wystarczający dla każdego. Przedtem nie miałam go i wierzyłam ślepo jego zdaniu.
— Czyjemu zdaniu? Kto ci o tem powiedział?
— Handlarz wędrowny, który tu był po południu. Kupiłam tę farbę od niego.
— Ależ, Aniu, ileż razy prosiłam cię, byś nigdy nie pozwoliła żadnemu z tych Włochów wejść do domu! Nie lubię, gdy się tu włóczą.
— O, ja go też wcale nie wpuściłam do mieszkania. Pamiętałam o zakazie Maryli i wyszłam, starannie zamknąwszy drzwi. Wszystkie drobiazgi oglądałam na schodach. Zresztą, nie był to wcale Włoch... lecz Niemiec. Miał olbrzymie pudło, pełne bardzo ciekawych przedmiotów i opo-