Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mateusz nazwałby rozumnym każdego, ktoby chwalił Anię.
— Jestem pewna, że dawałabym sobie daleko prędzej radę z geometrją, gdyby pan Philips nie zmieniał liter — tłumaczyła się Ania. — Uczę się na pamięć dowodzenia z literami, oznaczonemi w książce. Lecz oto on narysowuje figurę geometryczną na tablicy, stawia zupełnie inne litery, i wszystko mi się pogmatwało. Czy nauczyciel powinien używać takich sposobów? Uczymy się teraz także geologji i wreszcie dowiedziałam się, co jest powodem, że drogi bywają czerwone. Cieszę się bardzo temi wiadomościami... Ciekawam też, jak się tam czuja pani Linde i Maryla? Pani Linde mówi, że gdyby kobiety otrzymały prawo głosowania, nastąpiłaby błogosławiona zmiana. Za kim głosuje Mateusz?
— Za konserwatystami — odpowiedział Mateusz szybko. Przekonania konserwatywne stanowiły jego religję.
— W takim razie i ja jestem konserwatywnych zasad — rzekła Ania stanowczo. — Jestem temu bardzo rada, bo Gil... bo niektórzy chłopcy w szkole są radykałami. Domyślam się, że i pan Philips jest także radykałem, bo ojciec Prissy Andrews jest nim, a Ruby Gillis twierdzi, że każdy starający się o rękę córki musi zgadzać się z matką w kwestji religji, zaś z ojcem w kwestji polityki. Czy to prawda, Mateuszu?
— Naprawdę, że nie wiem — przyznał Mateusz.
— Czy Mateusz nigdy nie starał się o jakąś pannę?
— Hm, pewnie nigdy — rzekł Mateusz, który przez całe swe życie nie zastanawiał się nad podobnemi kwestjami.
Ania rozmyślała, oparłszy podbródek na dłoni.
— A jednak musi to być bardzo przyjemne, czy nie, Mateuszu? Ruby Gillis mówi, że kiedy dorośnie, postara się mieć bardzo wielu konkurentów, którzyby za nią szaleli. Ale mnie się to nie podoba. Wolałabym mieć jednego, bardzo kochającego człowieka. Rozumie się, że Ruby Gillis ma daleko więcej doświadczenia w tej sprawie, bo ma przecież