Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zaś jedynie starszymi, przygotowującymi się do seminarjum.
Z pewnością nie pozostawałby on na swem stanowisku, gdyby wuj jego nie zasiadał w Radzie szkolnej i nie wodził innych członków za nos. Nie rozumiem wistocie, co się stanie ze szkolnictwem na naszej wysepce.
I pani Małgorzata znacząco potrząsnęła głową, jakby chciała dać do zrozumienia, że gdyby ona zasiadała w Radzie szkolnej, sprawy te byłyby lepiej prowadzone.
Maryla posłuchała rady pani Linde, i nie było już mowy o powrocie Ani do szkoły. Dziewczynka odrabiała lekcje w domu, pomagała w gospodarstwie, a o chłodnym purpurowym zachodzie słońca bawiła się z Djaną. Lecz jeśli kiedy spotkała Gilberta na gościńcu, lub zetknęła się z nim w szkole niedzielnej, zawsze mijała go z lodową pogardą, której stopić nie potrafiła bardzo jawna chęć jego pogodzenia się z obrażoną koleżanką. Nawet starania Djany o przywrócenie zgody pomiędzy nimi nie odniosły skutku. Widocznem było, że Ania postanowiła nienawidzić Gilberta do końca życia.
Lecz o ile nienawidziła Gilberta, o tyle gorąco kochała Djanę całem przywiązaniem swego namiętnego serduszka, zarówno zapamiętałego w miłości jak i w nienawiści.
Jednego wieczoru Maryla, wracając z sadu z koszykiem świeżo zerwanych jabłek, zastała Anię u okna, zalaną łzami.
— Co się stało, Aniu? — spytała.
— Ach, to o Djanę chodzi — odpowiedziała Ania, szlochając. — Ja tak bardzo kocham Djanę, Marylo! Nie potrafiłabym żyć bez niej. Lecz wiem dobrze, że gdy dorośniemy, Djana pójdzie za mąż, odjedzie stąd i opuści mnie. A wtedy co ja pocznę? Nienawidzę jej męża, nienawidzę go z całej duszy. Wyobrażam sobie wszystko... wesele i wszystko... Djana w śnieżno-białym stroju, z welonem, piękna i wspaniała, jak królowa. A ja, jako druchna,