Strona:L. M. Montgomery - Ania z Avonlea.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ nie można odrazu przestać być małą dziewczynką — zawołała Ania wesoło, — małą byłam przez lat czternaście, a dorosłą jestem zaledwie od lat trzech. W lesie zawsze czuję się dzieckiem. Powrót ze szkoły do domu i pół godziny przed zaśnięciem, to prawie jedyne chwile, jakie mogę poświęcić marzeniom. Mam przecież tyle zajęcia ze szkołą, własną nauką i wychowaniem bliźniąt! Zato co wieczór w moim pokoiku na poddaszu przeżywam cudowne przygody. Zawsze widzę siebie w roli kogoś wielkiego, zasłużonego, sławnego... Bywam znakomitą prymadonną, samarytanką lub królową. Ostatniej nocy byłam królową. Rozkosznie jest wyobrażać to sobie. Ma się wszystkie radości, związane z tem stanowiskiem; stron ujemnych się nie odczuwa, bo każdej chwili można rozstać się z rolą, czego w rzeczywistem życiu uczynić niepodobna. W lesie zwykłam wyobrażać sobie zupełnie inne rzeczy. Jestem nimfą leśną lub małym elfem, kryjącym się pod zwiędłem listowiem. Ta biała brzózka, którą obejmowałam, jest moją siostrą, chociaż ona jest drzewem, a ja dziewczyną. Ale to jedyna różnica między nami... Dokąd idziesz, Diano?
— Do Dicksonów. Przyrzekłam Albercie pomóc skrajać suknię. Czy nie mogłabyś wstąpić tam wieczorem, aby pójść potem do mnie?
— Mogę, bo przecież Alfred pojechał do miasta — odpowiedziała Ania z niewinną miną.
Diana zarumieniła się, ale nie była obrażona. Poszły dalej.
Pomimo szczerego zamiaru odwiedzenia Dicksonów, Ania nie uczyniła tego. Stan rzeczy na Zielonem Wzgórzu wybił jej z głowy wszelką myśl o rozrywce. W dziedzińcu spotkała Marylę, błędnym wzrokiem wodzącą dokoła.
— Aniu, Tola zginęła!
— Tola! Zginęła! — Ania spojrzała na Tadzia „jeżdżą-