Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

brany wyglądał, jak prawdziwy mężczyzna i traktował tę całą defiladę nader humorostycznie.
Ania i Priscilla zaraz od początku zaczęły brać czynny udział w towarzyskiem życiu Redmond‘u. Zawdzięczały to w pewnej mierze Izabelli Gordon, bo przecież Iza, jako córka bogatego i poważanego obywatela Bolingbroke, miała wszędzie drzwi otwarte, a tam gdzie ona, tam i Ania i Priscilla były mile widziane. Iza, jak sama mówiła „uwielbiała“ nowe swe przyjaciółki, darząc specjalnym sentymentem Anię. Zresztą sama ona była bardzo miłem stworzeniem o czystej, kryształowej duszyczce, mimo odrobiny wrodzonego egoizmu. „Przyjaciele moi, muszą być waszymi przyjaciółmi“, tę zasadę głosiła Iza wszędzie. To też z zupełną swobodą i bardzo szybko wciągnęła do grona nowych swych znajomych obydwie dziewczęta z Avonlea, które dzięki temu miały tem łatwiejsze zadanie, serdecznego zżycia się ze studenterją redmondską. Wprawdzie tem samem w sercach innych nowicjuszek zrodziła się iskierka zazdrości, bo chociaż i one pożądały przyjaźni Izy, to jednak przeważnie pozostawały na drugim planie.
Ania i Priscilla, kierujące się poważnym poglądem na życie, nie przestawały traktować Izy, jak małego rozkapryszonego dziecka, które nie posiada ani odrobiny zdecydowania. Z uśmiechem częstokroć przypominały sobie oświadczenie jej przy pierwszem spotkaniu, że przecież i ona posiada „dużo zdrowego rozsądku“. Jedynie tajemnicą było, kiedy Iza znajdowała czas na studja, bo prawie przez cały dzień uganiała się po Redmondzie w poszukiwaniu nowej rozrywki, a wieczorami pensjonatowy jej pokój prze-