Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tarcza księżyca zawisła ponad wysokiemi drzewami cmentarza św. Jana, a srebrzyste promienie padały teraz na wielką głowę lwa, na pomniku. Ania z trudem zdawała sobie sprawę, że to dopiero dzisiaj rano wyjechała z ukochanego Zielonego Wzgórza. Dzień przepędzony w podróży wydawał jej się niemal wiekiem i dzięki temu pewno utraciła zupełnie rachubę czasu.
— Ten sam księżyc świeci teraz nad Zielonem Wzgórzem, — przemknęło jej przez myśl. — Ale nie wolno mi zastanawiać się nad tem, bo ta głupia tęsknota gotowa znowu powrócić. Nawet płakać nie mam zamiaru. Zostawię to na kiedyindziej, a teraz położę się spokojnie do łóżka i postaram się zasnąć.


ROZDZIAŁ IV.
Nowa przyjaciółka.

Kingsport jest starem osobliwem miastem, pamiętającem najwcześniejsze lata, gdy było małą niepozorną osadą za czasów kolonizacji i przetrwało spowite w atmosferę starożytności, jak poważna matrona, ubrana w staromodne szaty, zabytki najwcześniejsze swej młodości. Gdzie niegdzie daje się zauważyć piętno epoki nowoczesnej, lecz samo centrum zostało nietknięte dłonią postępu. Miasto przepełnione jest wielkiem mnóstwem cennych zabytków, które otaczają romantyczne legendy dawnej przeszłości. Niegdyś było ono punktem granicznym podczas najazdów dzikich hord Indjan, a było to w owym