Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gog i Magog. Gog patrzy na prawo, a Magog na lewo. Jeszcze jedno chciałam zaznaczyć. Przypuszczam, że paniom to nie przeszkadza, iż domek ten nosi nazwę „Ustronia Patty?“
— Ależ, skądże? Ta nazwa nam się bardzo podoba.
— Odrazu widziałam, że macie dużo zdrowego rozsądku, — wyrzekła panna Patty z pochwałą. — Wyobraźcie sobie, że wszyscy dotychczasowi kandydaci pytali, czy podczas przebywania tutaj będą mogli zmienić napis nad bramą. Ja oczywiście wynajmę dom, tylko pod tym warunkiem, że nie zajdą tu żadne zmiany. Ustronie Patty, które otrzymałam w spadku po bracie, powinno zostać Ustroniem Patty, aż do mojej i Marji śmierci. Późniejsi właściciele mogą nadać mu nazwę, jaka im się będzie podobała, — dodała panna Patty pragnąc jakby podkreślić: „Po mojej śmierci może być potop“. — Możebyście panie chciały obejrzeć dom?
Z dalszych oględzin dziewczęta wyniosły jeszcze lepsze wrażenie. Na parterze oprócz bawialni znajdowała się kuchnia i dwa małe pokoje sypialne. Na wyższem piętrze były trzy pokoje, dwa małe i jeden duży. Ani specjalnie przypadł do gustu najmniejszy pokoik, z którego roztaczał się widok na wielką kępę sosen. Postanowiła właśnie w tym pokoju urządzić sobie sypialnię. Pokoik miał ściany niebieskie, małą staroświecką toaletkę i głęboki wygodny fotel, jakby specjalnie ustawiony tu, aby przepędzać w nim długie godziny marzeń.
— Wydaje mi się to wszystko snem i lękam się,