Przejdź do zawartości

Strona:Krwawe drogi.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sie wojny światowej, byłaby gorzką trucizną, utrapieniem i zmorą. Gdyby Legionów nie było — musielibyśmy i moglibyśmy śpiewać już tylko pieśni żałosne, bezradne, cmentarne, bo te pieśni byłyby odzwierciedleniem naszego życia.
Błyskawiczne i w skutkach nieobliczalne są takie działania, które przynoszą radość i każą wierzyć w przyszłość, a na usta nasuwają słowa pieśni górnych, śmiałych, zawadyackich, bohaterskich.
Taką jest pieśń, którą w naszej dobie podniósł był na całą Polskę Wyspiański, pieśń, którą śpiewają nieustannie w naszych Legionach żołnierze polscy, która coraz mocniejszym hasłem roznosi się od Dniestru — po Warszawę:

Hej kto Polak na bagnety!
Żyj swobodo, Polsko żyj.
Takiem hasłem cnej podniety
Trąbo nasza — wrogom grzmij!

Dąbrowa w czerwcu 1915 r.