Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/060

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pokoju jak słup, nie wiedząc, co z tego dalej będzie. On z pośpiechem zaczął bezładnie wyrzucać rzeczy ze swego podróżnego kufra i dobrawszy jakieś swoje cywilne ubranie, kazał mi się w takowe ubierać. Chociaż był on niebardzo wysokiego wzrostu i szczupły, ubranie jego wyglądało jednak na mnie bufiasto, a był to rodzaj taratatki, której brat mój snąć używał po za służbą wojskową w kwaterze, spodnie lubo podciągnięte i ujęte szelkami w górę, strasznie mi dokuczały. Tak tedy przystrojonego wprowadził mnie za sobą na salę pomiędzy gości, ale ja onieśmielony tą moją katastrofą, długo humoru odzyskać nie mogłem.
Uroczystość wesela mojej siostry odbywała się dni parę, poczem goście zaczęli się rozjeżdżać, tylko krewni i familia pana młodego przedłużali swą bytność, wstrzymywani z dnia na dzień staropolską gościnnością, jaką się przodkowie nasi odznaczali. Ale i ci nareszcie opuścili dom rodziców naszych i kiedy państwo młodzi odjechali, nastąpił zwykły tryb codziennego życia i wszystko wróciło do dawnego porządku.
We dworze zaczęto jakoś mówić, a ta wieść i do nas zaraz się dostała, że panicze niedługo mają być odwiezieni do szkół. Pan dyrektor tem gorliwiej do nas się zabrał, aby przygotować lepiej swych pupilów i zyskać nadal względy naszego ojca, by go zatrzymał przy młodszych braciach, którzy pozostać mieli w domu. Do zabawy mniej teraz mieliśmy, czasu, ale jak tylko zdarzyła się do tego stosowna chwila, wysuwaliśmy się do ulubionego szpaleru, który najlepiej zakrywał