Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mieniały, nie spuszczając oczu z pięknego królewskiego oblicza.
Poczem rzekł do siebie:
— Nie pojmuję tej zmiany. Ten żebrak przed chwilą jeszcze, na tronie królewskim. Czy widzę we śnie, czy na jawie?
I z niedowierzeniem spoglądał na przemiany: to na królewicza, to znów na magnatów i salę.
— Tak, — mówił do siebie — biedak istotnie zasiadł na tronie, a więc to rzeczywista jest prawda!
Przypomniawszy coś sobie, szybko podszedł do ściany, a wziąwszy krzesło, siadł na wprost króla.
— Powstań szaleńcze! — zawołano na Maylesa, niewiesz, że siedzieć przed królem nie wolno?
Usłyszawszy ten krzyk, Edward podniósł głowę, a ujrzawszy Maylesa wyciągnął rękę, wołając:
— Nie ruszać go! Ma do tego prawo!
Gdy ździwieni cofali się w milczeniu, król rzekł do Maylesa:
— Bogu niech będą dzięki, żeś się odnalazł drogi i poczciwy Maylesie, tak dawno ciebie oczekiwałem!
A zwracając się ku zgromadzonym dworzanom, rzekł:
— Niech będzie wiadomem to wszystkim i każdemu z osobna, iż wierny i ukochany sługa mój Mayles Gandon, za wszystko co wyświadczał dla swego monarchy, podczas jego niedoli, za wszystkie męki i kary, które za niego odcierpiał, paso-