Strona:Królewicz - żebrak wg Twaina.djvu/072

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    Prawo to zadziwiło i przeraziło go zarazem. Zapanował jednak jak mógł nad sobą, jak to przyrzekł był Maylesowi.
    Kobieta nie była w możności wytrzymać dłużej. Trzęsąc się cała, jak szalona poskoczyła ku sędziemu.
    — Boże mój, Boże! — wołała — com ja narobiła najlepszego! Ja niechcę, aby przezemnie miano powiesić chłopczynę. Błagam, wybaw mnie panie sędzio od tego nieszczęścia... poradź, co mam robić?..
    — Możesz jedynie — rzekł sędzia — ocenić stratę jako mniejszą od rubla, dopóki jeszcze pretensya twoja wniesioną do protokułu nie została.
    — A więc przez Boga! — wołała kobieta — zapiszcie wartość dwudziestu kopiejek, przynajmniej go nie powieszą i sumienie moje tak ciężkim grzechem obciążonem nie będzie!
    Zapomniawszy z nadmiaru szczęścia, gdzie się znajduje, Mayles, podbiegłszy do króla, rzucił mu się w objęcia, ściskając i całując.
    Kobieta podziękowawszy sędziemu, wyszła, wraz ze swym zawiniątkiem.
    Odczytano wyrok. Edward został skazanym na siedmiodniowy areszt i rózgi.
    Usłyszawszy to, król, omało nie wybuchnął gniewem, powstrzymały go jednak gesta Maylesa, wskutek których w jednej chwili zapanował nad sobą.
    Mayles wziął króla za rękę, poczem agent policyjny poprowadził ich do więzienia. Zaledwie wyszli na ulicę, król wyrwał rękę, gniewnie wołając:
    — Cóż to, czy myślisz że ja pójdę do więzienia?
    Mayles nachyliwszy się do ucha szepnął: