Strona:Król morza.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 16 —

skie uderzyły w wyspę, zalały cudne kwiaty, skryły drzewa i zatopiły zamek i ludzi.
Na miejscu przecudnej wyspy i zamku szumiały morskie flae, zapanowała cisza.
Gdy rankiem przyszli nad brzeg morza rybacy, nie było już ani wyspy, ani złocistego zamku.
Tylko z głębi morza rozlegał się jęk żałosny — to jęk nieszczęsnej księżniczki.
W nocy zaś syreny śpiewały żałobnym tonem:

„Bo kto przysięgę naruszy,
Ach biada temu, za życie biada
I biada jego złej duszy!”[1]

KONIEC