Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

»Kiedy Ci serce rozedrze ten szatan —
Mówiła ona — wtedy pomyśl sobie,
Że Małgorzata była dobrą wróżką.« —
Idźmy; oddaję pod nóż moją szyję:
Niech krzywda krzywdę, zakał zakał zmyje!

Wychodzą.

SCENA DRUGA.

Równina pod Tamwort.

Wchodzą z chorągwiami przy muzyce: Ryszmond Oxford,
sir Jakób Blunt, sir Walter Herbert i inni; a za nimi wojsko.

Ryszmond.Współtowarzysze broni, przyjaciele,
Ciężkim tyranji przygnieceni jarzmem,
Tak już daleko się posunęliśmy
W głąb kraju, żadnych nie spotkawszy przeszkód.
Ten dzik zuchwały, okrutny, łapczywy,
Co porył wasze winnice, zniweczył
Wasze zasiewy, co krew waszą chłepce,
Jakby pomyje i z wnętrzności waszych
Koryto sobie robi, ten wieprz nędzny
W środkowym punkcie tej wyspy ma teraz
Swe legowisko, pod miastem Leicester.
Z Tamwort do tego miejsca jest dzień marszu.
Naprzód, waleczni bracia, w imię Boga!
Abyśmy owoc trwałego pokoju
Z tej jednej krwawej zebrali przeprawy.
Oxford. Świadomość sprawy, za którą ma walczyć,
W sercu każdego stanie za sto mieczów
Do potykania się z tym krwawym zbójcą.
Herbert. Stronnicy jego przejdą, ręczę, do nas.
Blunt. On ma stronników jedynie przez bojaźń,
I ci go rzucą w najcięższej potrzebie.
Ryszmond. Wszystko nam sprzyja. Marsz więc, w imię Boże!
Nadzieja lot ma niczem niewstrzymany:
Król przez nią bóstwem, a królem poddany.

Wychodzą.