Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co mię na polach pod Tiuksbury zabił.
Chwyćcie go, furje, weźcie go na męki!«
Wtedy otoczył mię zastęp złych duchów
I wył mi w uszy tak przerażająco,
Tak strasznie, żem się aż zbudził, drżąc cały,
I długo jeszcze potem rozumiałem,
Że jestem w piekle: tak okropne sen ów
Na mym umyśle uczynił wrażenie.
Brakenhery. Nie dziw, milordzie, żeś się tem przeraził;
Mnie sam ten opis dreszczem już przejmuje.
Klarens. O, Brakenbery, jam zrobił to wszystko,
Co teraz świadczy przeciw duszy mojej;
Jam dla Edwarda to zrobił, i patrzże,
Jak on mi teraz za to się wywdzięcza.
0, Boże! jeśli me gorące modły
Gniewu Twojego nie mogą przebłagać,
Jeśli ukarać chcesz moje występki,
To wywrzej swoją zemstę na mnie tylko!
Oszczędź niewinną żonę mą i dzieci! —
Nie odchodź, proszę, kochany dozorco:
Głowa mi cięży, na sen mi się zbiera —
Zostań tu przy mnie.
Brakenhery. Zostanę, milordzie.
Oby Bóg waszą książęcą mość skrzepił
Błogim spoczynkiem!
Klarens siada w krześle i wkrótce potem zasypia.
Zmartwienia mieszają
Porządek czasu i wytchnienia
Z nocy poranek, z południa noc czynią.
Tylko tytuły są korzyścią książąt;
Blask ich zewnętrzny opłacany bywa
Wewnętrzną nędzą, za marne złudzenia
Znoszą częstokroć nawał trosk niezbytych;
Tak, że ich doli od nedzarza losu
Nic nie odróżnia, krom czczego rozgłosu.
Dwaj mordercy wchodzą.