Przejdź do zawartości

Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lora robił tualetę wieczorową ku wielkiemu zdumieniu południowca, który otwierał oczy na wszystkie te wykwinty i podziwiał powagę lokaja przy jego funkcjach, oznajmiono pedikurzystę. Publikola Masson, nieduży pięćdziesięcioletni człowieczek o twarzy przypominającej Marata, wszedł, położył na stole skrzynkę z instrumentami i siadł na krzesełku naprzeciw Leona skłoniwszy się Gazonalowi i karykaturzyście.
— Jak tam interesy, spytał Leon podając mu nogę umytą poprzednio przez lokaja.
— Ba! musiałem przyjąć dwóch uczniów, dwóch młodych ludzi, którzy, zwątpiwszy o sobie, porzucili chirurgję dla korporystyki. Umierali z głodu, mimo że mają talent...
— Och, ja nie mówię o pańskich sprawach nożnych. Pytam, jak stoją pańskie sprawy polityczne...
Masson objął Gazonala spojrzeniem wymowniejszem od wszelkiego znaku zapvtania.
— Och, może pan mówić! To mój kuzyn, prawie że pański sprzymierzeniec: sądzi, że jest legitymistą.
— A więc, idziemy naprzód, postępujemy! Za pięć lat cała Europa będzie nasza!.. W Szwajcarji i Włoszech robota idzie ostro: niech się nadarzy okoliczność, jesteśmy gotowi. Tutaj mamy pięćdziesiąt tysięcy uzbrojonych ludzi, nie licząc dwustu tysięcy obywateli, którzy są bez grosza...
— Ba! rzekł Leon, a fortyfikacje?