Strona:Król Cyganerji; Znakomity Gaudissart; Bezwiedni aktorzy.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Przypuszczam, rzekł Gaudissart, że pan musi mieć wnuki.
— Bardzo, odparł Margaritis.
— Więc niech pan zaabonuje Gazetę dla dzieci, siedem franków rocznie.
— Niech pan weźmie moje dwie beczki wina, a ja biorę abonament Dzieci, to coś dla mnie, to ładna myśl. Eksploatacja intelektualna, dziecko?... czyż to nie jest człowiek przez człowieka, co?
— Ma pan słuszność, rzekł Gaudissart.
— Mam słuszność.
— Przyrzeka mnie pan tedy poprzeć w powiecie?
— W powiecie.
— Mam pańską aprobatę?
— Ma pan.
— A więc biorę pańskie dwie beczki wina, za sto franków....
— Nie, sto dziesięć.
— Niech będzie sto dziesięć, ale sto dziesięć dla filarów nowej religji, a sto dla mnie. Przeprowadziłem panu tę sprzedaż, należy mi się od pana komisowe.
— Z pana tęgi komisarz!
— Pyszny kalambur. Kapitalne, komisarz, kapitalne.
— Ja już taki jestem, rzekł warjat. Chce pan obejrzeć moją winnicę?