nie, by przyznać, że dobrze ułożyła litery, nie chce, żeby jej wytłumaczyć, pokazać, pomóc. Chce sama! W jej bezustannych pytaniach: „czy pan umie?“, „a ty czy umiesz?“ — łatwo odczytać, że w domu dorośli udają, że nie umieją tego, co ona umie. Ileż razy się to widzi, w ilu odmianach. Trzylatek zeskakuje ze schodka: „ja umiem“; wesoły wujcio udaje, że nie umie, boi się, przewraca, błaznuje; dziecko śmieje się, popycha go, podnieca w przekorze, złośliwej igraszce, drwinie, bladze. Trzylatek namazał coś na papierku: „to konik“. Wujek zdumiony: jaki piękny koń, onby tak nie umiał; próbuje, bierze ołówek niezaostrzoną stroną, potem ołówek wypada mu z ręki, papier spada na podłogę. Dziecko objaśnia, niecierpliwi się, czasem bije. Gdyby wesoły wujcio wiedział, że dziecko śmieje się podniecone, bo wie, że zabawa zakończy się huśtaniem, przyciskaniem, pocałunkami, a drugie dlatego właśnie gniewa się, niecierpliwi; gdyby dostrzegł, że iskrząca się w oczach wesołość i rozhulany śmiech pierwszego boba i napół ździwione, napół gniewne spojrzenie drugiego przypominają mu rozwydrzenie gabinetu i opór buduaru: byłby może ostrożniejszy w przyszłości. Jeśli to samo czynią nianie, kto wie, czy nie od wesołych wujciów to przejęły, boć nie ze wsi, nie z chaty wyniosły; bo w chatach, o ile widziałem, stosunek do dzieci jest poważny, pełen godności.
Gniew, który wyraził się w rzuconej Helci obeldze: „zostaw lepiej, ty za mała“, zapewne adresowany był właściwie do wesołych wujciów (i cioć), którzy nie mogą spojrzeć na dwuletnie ładne dziecko bez półświadomej czy nieświadomej myśli o tem, co to będzie kiedyś za pikantny człowiek. Tak zaraza idzie do dziecinnego pokoju, tak kaleczy się najmłodsze, które potem w Ogródkach — w bólu prostują wykrzywione dusze, ale tracą zaufanie do dorosłych i przywiązanie do domu.
„Nie“ — „właśnie, że nie“, — „właśnie, że wiem“ — „właśnie, że umiem“: to też z repertuaru wesołych wujciów. — Wujcio mówi: „a ja ciebie kupię od mamusi“, — „masz brzydkie oczy“ — o, wynalazczość ich jest wielka! Dziecko mówi: „nieprawda —
Strona:Korczak-Momenty wychowawcze.djvu/34
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.