Przejdź do zawartości

Strona:Korczak-Bobo.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowy kajet i obejrzy łańcuszki, które dodają do bruljonów. — Może zamiast łańcuszka można dostać maszynkę do temperowania ołówków, albo dopłacić i wziąć scyzoryk? — Tak, dzisiaj kupi Stasio nowy kajet i dowie się o wszystkiem dokładnie.
Rozgląda się po ulicy: idą jeszcze malcy; to znaczy, że wcześnie.
I nagle przypomina sobie klasowe zadanie na pierwszej lekcji. Trzeba się spieszyć, — umówić, — rozmówić, — porozumieć z kolegami: — wymaga to zawsze kilkunastu minut. — Zrobi czy nie zrobi?
— Jeżeli spotkam tę dziewczynkę w żałobie, to będzie dobrze.
Dziewczynka w żałobie chodzi na pensję, spotyka ją prawie codziennie. — Stasio czuje dla niej wiele sympatji i współczucia, pewien szacunek i odrobinę zazdrości. Taka mała, pewnie z wstępnej klasy, i już w żałobie.
Raz Stasio, kiedy leżał w łóżku wieczorem, myślał sobie, że jest trochę starszy, naprzykład w piątej klasie, że niema rodziców, a dziewczynka w żałobie jest sierotą, i on ją wychowuje. Czytał gdzieś coś podobnego w książce dla młodzieży. — Gdyby się zwierzył któremu z kolegów, to zaraz by powiedzieli, że się w niej kocha i nazywaliby ją jego facetką. — Stasio nawet przy-