Strona:Korczak-Bobo.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nościami, a jednak psycholodzy dowodzą, że gdyby nie popęd płciowy nie byłoby miłości, ani poezji, ani sztuk pięknych. Z pol. jużby się można nawet pogodzić, gdyby nie sny lubieżne, które poniżają moją godność jako człowieka.
Br. już... Dopomógł mu stangret jego ojca. Żal mi go. I teraz przyjaźni się z T. i P. Śmiało mogę powiedzieć, że jest nad brzegiem przepaści. Chcę go wyratować, nie wiem jednak, jakie przedsięwziąć środki. Szkoda mi chłopca.

19 styczeń.

Marzyłem, że zakładam pismo: „Debiut“, zasilane pracami tych, którzy w kurjerach otrzymują odpowiedzi: „Nie do druku“. Wydaję numer okazowy i mam 10.000 prenumeratorów. Potem dodaję rysunki. Rozdmuchuję iskry talentu i t. d. Dziwna rzecz, z tych marzeń najwięcej zajmują mnie myśli, kiedy muszę zwalczać przeszkody...
Spotkałem znów Zosię na ulicy. Los zrządza, że gdy już zapominałem, częściej ją spotykam. Nie wiem, ja jej nie lubię, ja ją jeszcze kocham. Wszak lubię wiele osób, a ją kocham. Miłość przycichła, ale nie zamarła.
Ojciec zabronił mi czytać, a ja bez książek nie mogę żyć. Książki zastępują mi to-