zazdrość. Gdy mu radzono wejść z nim w umowę. „Poprzysiągłem zawołał dumnie, niespocząć dopóki całéj nie podbiję Arabji, mamże bić czołem temu korejszycie?”
Ostatnie jednak zwycięztwa Mahometa zniewoliły go do pójścia za radą przyjaciół. Udał się więc do Medyny, a stanąwszy w obliczu proroka, spytał go otwarcie: Chceszli być mym przyjacielem.
„Nigdy, na Allaha!” odpowiedziano mu, dopóki nie przejdziesz na wiarę Islamizmu.
„A jeśli przejdę, zechcesz że, poprzestając na władaniu Arabami osiadłemi, zostawić mi władzę nad Beduinami pustyni?”
Mahomet dał mu przeciwną odpowiedź.
„Cóż tedy zyskam, przechodząc na twą wiarę!”
„Braterstwo prawowiernych!*
„Nie pragnę go!* odrzekł dumny Amir, i z groźbą na ustach, wrócił do swego plemienia. Przeciwnego charakteru był Adi, wódz Beduinów, plemienia Tai. Ojciec jego Hatim, tyle słynął z czynów wojennych i wspaniałomyślności, iż weszło w przysłowie: „wspaniałomyślny jak Hatim.” Adi był chrześćjaninem, i jakkolwiek odziedziczył po ojcu wspaniałomyślność, nie odziedziczył jego męztwa. Przelękniony plądrującemi podjazdami muzułmanów, przykazał młodemu Arabowi paszącemu wielbłądy jego w pustyni, aby jak najśpieszniej doniósł mu o zbliżającym się nieprzyjacielu.
Tak się też stało; Ali przebiegał te okolice z oddziałem jeźdźców z dwoma sztandarami, jednym białym, drugim czarnym. Widząc to młody Arab, pędem przybiegł do Adia wołając: Muzułmanie są już blisko, widzę ich sztandary! Na tę wieść Adin, umieściwszy żonę i dzieci na szybkich wielbłądach, uciekł do Syrji, siostra zaś jego Safana, czyli Perła, wpadła w ręce Mahometan, którzy ją do Medyny uprowadzili. Safana widząc Mahometa, przechodzącego koło swego więzienia, zawołała: „zmiłuj się nademną,” wysłańcze Boży! Ojca już nie mam, a ten co mną opiekować się powinien, uciekł. Zlituj się nademną!
„Któż ma być opiekunem twoim? spytał Mahomet?
„Adi, syn Hakima.”
„Oddal się odemnie niewierna” odrzekł Mahomet i odszedł.
Następnego dnia Ali wzruszony wdziękami Safany i jéj nieszczęściem, szppnął jéj by wstała i powtórnie błagała Mahometa.
Strona:Koran (Buczacki) T. 1.djvu/132
Wygląd
Ta strona została przepisana.