zostaliby wytępieni. Przez wzgląd tedy dla nich, pagórek Saffa nie uległ żadnéj zmianie.
Inni znowu historycy utrzymują, że Mahomet odstępując od raz przyjętéj zasady, dla przekonania słuchaczy tu i owdzie kilka uczynił cudów. I tak razu pewnego w obliczu tłumu przywołał do siebie byka, z którego rogów zdjął zwój części Koranu, dopiero co z nieba zesłany. To znów, gdy przemawiał do słuchaczy, usiadła mu na ramieniu gołębica, i szeptała do ucha; miał to być posłaniec Boga. Inny raz znowu rozkazał ziemi, by roztworzyła się przed jego nogami, gdzie znaleziono dwa naczynia napełnione: jedno mlekiem, drugie miodem. Chrześćjańscy pisarze wyśmiewali się z tych cudów; utrzymując, że gołębica była oswojona i przyuczona szukać w uchu Mahometa ziarek grochu, że bykowi wprzód przywiązano zwój do rogów, a naczynia poprzednio zakopano w ziemię. Najwłaściwiéj jest odrzucić te cuda jako powieści wymyślone przez historyków, i takiemi je też nazywa najbieglejszy z komentatorów Mahometańskich. Nie ma śladów i dowodów, by Mahomet uciekał się do podobnych kuglarstw w celu trafienia do przekonania słuchaczy. Zdaje się, że większą ufność pokładał w wymowie i rozsądku. Pierwsze pociski jakie począł rzucać na bałwochwalstwo hańbiące i poniżające cześć Kaaby, poczęły przejmować trwogą Korejszytów. Nalegali na Abu-Taleba, by zmusił siostrzeńca do milczenia, lub żeby go oddalił z miasta, wreszcie oświadczyli mu, że prorok wraz z swymi zwolennikami ulegnie niechybnéj śmierci. Abu-Taleb pośpieszył donieść o tych pogróżkach Mahometowi, zaklinając go, by na siebie i swą rodzinę nie ściągał gniewu tak potężnych nieprzyjaciół. Zdziwił się Mahomet słysząc te jego słowa i zawołał: „Wuju!“ niech w pomoc przeciw mnie stanie słońce po lewéj, a księżyc po prawéj stronie, to jeszcze nie ulęknę się, chyba, że Bóg mi to rozkaże.“
Gdy odchodził zakłopotany, wuj przywołał go napowrót. Starzec nienawrócił się; ale uderzony bohaterską stałością i zapałem siostrzeńca, oświadczył gotową swą pomoc w jakimkolwiek bądź razie. Czując się za słabym na siłach, by zasłonić go od nieprzyjaciół zawezwał innych Hassema i Abd-el-Motalleba potomków, by stanęli w jego obronie przeciw plemieniu Korejszytów; wszyscy stawili się posłuszni na głos jego, wyjąwszy zawistnego Abu-Lahaba. Nienawiść Korejszytów z każdym dniem groźniejszą przybierała
Strona:Koran (Buczacki) T. 1.djvu/051
Wygląd
Ta strona została przepisana.