Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wielka to dla młodych ludzi przynęta... Dziewczyna świetną partyą może zrobić.
— Cóż, panie Michale — spytał adwokat, — jakże mamy postąpić?
— A no, trudno, kupię. Mój Boże, gdyby mi kto powiedział, że za dwa tygodnie będę obywatelem ziemskim, śmiechembym parsknął, dalibóg!...
— Mój stary przzjacielu, człowiek nigdy nie wie co go czeka i co go spotkać może. Nigdy w życiu nie marzyłeś o kupnie folwarku, a jednak kupić go musisz. Nigdy w życiu nie marzyłeś o wyjeździe do Ameryki, a jednak...
— Idźże do licha z Ameryką, jaka Ameryka? poco? alboż mi tu źle?... Wcale nie marzę o takiej podróży.
— Ja też dla przykładu tylko. Słuchaj no, panie Michale, a masz ty pieniądze na kaucyę i na kupno?
— Poszukam, może się znajdzie, a jeżeli zabraknie, to pożyczę od kogo znajomego. Ileż to potrzeba?
Adwokat sumę wymienił. Pan Michał za głowę się złapał.
— To mi dopiero bigosu narobił kochany przyjaciel, żeby go!... Potrzebny mi cały ten ambaras!
Adwokat wstał.
— No — rzekł, — spełniłem co do mnie należało ostrzegłem cię, teraz prześpij się, a później szukaj pieniędzy i stawiamy się na licytacyę. To cię nie utrudzi, niema bowiem nic łatwiejszego, jak kupić majątek ziemski. Licytantów wielu nie będzie, więc Marysin nasz jak dwa a dwa cztery. Szczególna rzecz, panie Michale: