Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przepraszam cię aniołku, ale w tym razie ja dobrze wiem, czego niewiem.
— Ha, ha! to mi się podoba! więc ostatecznie czegóż nie wiesz, pedancie?
— Nie wiem, czy wogóle kobiecie... względnie młodej...
— Proszę! co za łaska! więc ja jestem tylko względnie młoda?
— To jest... że się tak wyrażę... zapewne... jeżeli chodzi o ścisłą deknicyę...
— Eh! mój mężu, jesteś bezwzględnie stary nudziarz i mantyka... Chorego odwiedzić i zaopiekować się nim, jest obowiązkiem chrześciańskim. Nie prawdaż Stefciu? — dodała — zwracając się do siostry.
Pani Stefania wyraziła zdanie, że współczucie dla cierpiących jest najpiękniejszą stroną duszy kobiecej.
— Ha — rzekł z rezygnacyą regent — jesteście obie pełnoletnie i do działań urzędowych zdolne, róbcie więc co wam się podoba, ale ja od wszystkiego ręce umywam; pamiętajcie sobie, żem ostrzegał. Ostrzegałem, uważasz duszko.
— A cóż nam zagraża?
— Plotki, moja pani; nasz Piskorzew jest piękne miasteczko, ale partykularz; języki tu dłuższe, aniżeli gdzieindziej, zwłaszcza...
Zatrzymał się nagle.
— Co zwłaszcza? — nalegała regentowa — dokończże skoro zacząłeś...
— Ja... to jest... właściwie tak... ale obawiam się obrazić...