Strona:Klemens Junosza Wybór pism Tom V.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rzej dla niego, bo trudno sobie wyobrazić, żeby się znalazła panienka, któraby zdecydowała się zostać panią De-zy-de-ro-wą! Żeby nie to, kto wie? Dezydery na starca nie wygląda; powabny wprawdzie nie jest, ale prezentuje się bardzo dobrze, jego dom i ogród jest nawet pełen wdzięku, a majątek, jak mówią, zachwycający. Niewiadomo zkąd rozeszła się pogłoska, że pan Dezydery ma kapitał w banku. Czemuż sam tyiko korzysta z procentu, czemuż nie poszuka sobie dozgonnej towarzyszki życia, lecz siedzi w swych pięknych pokojach, lub w ogrodzie, posępny, samotny, milczący...
— Czemu?
Regentowa powiada, że to melancholia w najgorszym gatunku; zaś panie, mające córki na wydaniu twierdzą, że nie melancholia, ale impertynencya poprostu i egoizm, rozwinięty do najwyższego stopnia.
Pan sekretarz jest zdania, że można sądzić o tem tak albo tak, stosownie do okoliczności.
Bądź co bądź takie zamykanie się w sobie, zamiłowanie samotności objawem normalnym nie jest... Niechęć do gry w karty! Nietylko w Piskorzewie, ale na całym cywilizowanym świecie ludzie w karty grają. I to nie byle jacy ludzie, mężowie poważni, rozumni, zasłużeni... Któż bo nie lubi zasiąść wieczorem do zielonego stolika i zatrudnić umysł kombinacyami gry? Cały świat i cały inteligentny Piskorzew gra, — dla czego Dezydery nie chce?
Czy mu żal pieniędzy, które mógłby przegrać? Nie, skąpy on nie jest... czy ludźmi pogardza? I to nie, dla każdego jest uprzedzająco grzeczny. Czy może cza-