Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ IV,
w którym jest mowa o pięknej pani Lucynie, bladym panu Karolu, oraz o gorzkich żalach panny Weroniki.

Zaledwie pan Mikołaj z Symplicyuszem odeszli, we drzwiach stołowego pokoju ukazała się osoba, ubrana w biały, elegancki negliż, obszyty koronkami i kokardkami. Na głowie miała czepeczek, z pod którego wymykały się jasne blond włosy, z szerokich rękawów kaftanika widać było ręce białe i kształtne, a z pod fałdów spódnicy wychylała się nóżka obuta w zgrabny pantofelek...
Przejrzała się w lustrze, poprawiła włosy, a widząc, że nikt na nią nie patrzy, ziewnęła bez ceremonii raz i drugi — jak istota, której życie obrzydło.