Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

spodyni domu w Maciejowie odgrywała, gdyż pan Mikołaj od lat kilkunastu był wdowcem...
Miał także pan Mikołaj pewne dziwactwa swoje i słabostki. Zimową porą sam w swoim pokoju w piecu palił, zapałki pannie Weronice z wielką skrupulatnością i niezmiernemi trudnościami wydzielał, własnoręcznie przyrządzał tabakę — i sam w całym domu nakręcał i regulował zegary... Co do tabaki, miał sławne swoje sekrety i przepisy. Robił litewkę, bernardynkę, a dla wielce dystyngowanych gości mieszał francuzką z makubą. Zegarów było w domu kilka — a wszystko stare, wysłużone antyki, o zardzewiałych kółkach, zdezelowane zupełnie. Zegarom tym dawno się już odpoczynek należał, lub honorowe miejsce w muzeum osobliwości — ale pan Mikołaj popychał je ciągle, każąc im chodzić i dzwonić.
Regulował je podług kompasu, lub tabelki wschodu słońca w kalendarzu, ale nieposłuszne maszyny stawiały bierny opór... Kurant stanowczo grać nie chciał, cyklopy zaprzestały godziny młotami wydzwaniać — a w ostatnich czasach najwierniejsza i najposłuszniejsza kukułka, dotychczas po-