Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nasza Wola przepadła już całkiem i zmarniała. W Paciorkach zaraz będzie to samo — i jeszcze kilka majątków w naszych stronach mają koloniści kupić. W zeszłym tygodniu jechali tędy dwa niemcy do Maciejowa...
Pan Symplicyusz drgnął.
— Do Maciejowa, powiadasz?
— Na moje sumienie! Gorąco było tego dnia; można poprostu powiedzieć, że ogień z nieba leciał... Oni popasali tu i wypili pięć butelek piwa... Wierzy pan, to był mój cały targ tego dnia!... Oni gadali dużo między sobą, ja słuchałem. Wiadomo kto propinacyę trzyma, to musi dużo słuchać... Ja, Bogu dzięki, rozumiem trochę po niemiecku, więc miarkowałem zaraz, co oni mają za interes.
— Cóż to za jedni, proszę cię, skąd?
— A zkąd taki niemiec ma być? Wiadomo, że z Niemców. Ci dwaj, co do Maciejowa jechali, to nie byli prości koloniści, tylko machery. Oni kupują cały majątek, a potem wycinają las, a ziemię sprzedają drugim niemcom...
— A powiedzże mi, Joelu, bo może ci to wiadomo, czy skończyli interes w Maciejowie? Kupili,