sercu, bez żadnych ceremonij, jak ci się Witold podobał?...
— Złoty chłopak! złoty chłopak! Myśliwy zawołany.
— Ale myśliwy to jeszcze niewiele. Ja się pytam, jak go uważasz w ogóle, nie jako myśliwego — ale jako człowieka?
— Ano, krótko ci mówię, złoty chłopak... Takie jest moje zdanie...
— Istotnie... bo to, proszę cię, i persona i prezencya i uroda.
— Tak... tak...
— Gospodarz będzie doskonały, bo przecież tam za granicą próżno czasu nie tracił. Chłopak w swiecie obyty, w głowie ma nieźle, wcale nieźle... no, wreszcie i „nervus rerum“... substancya jest... kapitalik pokaźny, możnaby za niego fortunkę niezgorszą nabyć, tembardziej, że jeżeliby zabrakło, to ja ze swojej kieszeni dołożę. U niego pewne, nie zginie mi... Widzisz tedy, panie Józefie, że wszystko za nim przemawia...
— Zapewne...
— Tedy, cóż w bawełnę owijać? Jestem twoim przyjacielem od tylu lat, mogę więc z całą
Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/214
Wygląd
Ta strona została skorygowana.