Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trowersa, stuletnie, zagmatwane, tak, że ludzkie wyobrażenie przechodzi; ja regulowałem hypoteki takie, że niech Bóg broni! Ja, proszę pani, z chłopami o służebności układy przyprowadzałem do skutku; prezydowałem w sądach polubownych, miewałem na swojej głowie opieki i interesa nieletnich i wszystko przeprowadziłem porządnie, jak się należy, z zadowoleniem stron, które we mnie zaufanie swoje pokładały; a tu oto zdaje się taka prosta rzecz, a nietylko że zupełnie nie wiem, jak sprawa stoi — ale w dodatku pani śmieje się ze mnie i dokucza mi. Słowo uczciwości daję, że nie zasłużyłem na to, ja, Symplicyusz Jajko, ja, przyjaciel pani ojca, ja, który panią pamiętam taką małą Michasią, jak... jak... nie mam na co pokazać... ot, jak ta moja fajka!
— Szanowny panie Symplicyuszu, niech mi pan wybaczy, że ja się śmieję, ale naprawdę nie mogę zmiarkować, czy pan naprawdę mówi, czy na żarty. Tak mnie pan przyzwyczaił do swego pogodnego zawsze humoru...
— Tym razem mówię całkiem na seryo, a humor, ma się rozumieć, mam zły, bo mnie serce boli, że się pani zemnie naśmiewa.