Strona:Klemens Junosza - Za mgłą.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 299 —

Zrobiwszy takie zarządzenie, przyoblókłszy ostatnią swoją wolę w formę prawną, tak, że był pewny, iż wykonaną zostanie, oczekiwał śmierci spokojnie i bez obawy, jako człowiek uczciwy i rozumny. Nie lękał się kościstego jej widma, które miało mu otworzyć wrota nowego, może lepszego życia.
W Cieciorce gwarno: pani Justyna zostawiła dla siebie tylko dwa pokoje, a cały dom oddała córce i zięciowi. Pan Hipolit chciał żonę do ojcowskiego majątku zabrać, ale nie zgodziła się na to, mówiąc, że ojciec jest jeszcze w sile wieku i że przykrzyłoby mu się bez zajęcia.
Nie zgodziła się także na sprowadzenie nowych mebli — i wszystko zostało po dawnemu: starodawne sprzęty mahoniowe, inkrustowane masą perłową, kryte włosienicą. Zostało na swojem miejscu i biureczko gdańskie, i wszystkie obrazy, sztychy, posążki, wyobrażające zwycięzcę z pod piramid, a następnie więźnia z wyspy św. Heleny.
Nie zmieniło się nic, tylko ster gospodarstwa ujął silną i pewną ręką mąż Andzi i wziął się do rzeczy nowomodnie, inaczej. Pani Justyna kręci na to głową, konserwatystce z zasady i we wszystkiem nie przypadają do smaku nowości, ale nie oponuje.
Sałacka, zawsze otyła i tęga, zawsze cierpiąca, przebolała swój smutek, i, jak dawniej,